"Hardwired… To Self-Destruct" to prawdziwa petarda! Mocne stwierdzenie, ale jak ulał pasuje do tekstu o nowej płycie Metalliki. Mistrzowie trash metalu raczej nieczęsto dopieszczają swoich fanów nowymi kawałkami oraz albumami. Płyty wydają średnio raz na, co najmniej, 5 lat, co w branży muzycznej jest całą epoką. Od poprzedniego, świetnego, "Death Magnetic" minęło długie 8 lat. Zdecydowana większość wykonawców muzycznych nie jest w stanie pozwolić sobie na taki luksus. No, ale mówimy tu o Metallice. Zespole, który od momentu wydania "Czarnego Albumu", jako pierwszy w swoim gatunku, stał się światową gwiazdą gigantów dała im się jednak we znaki. Tarcia pomiędzy poszczególnymi członkami grupy (których apogeum mogliśmy ogladać w dokumencie "Some Kind of Monster"), odejście basisty Jasona Newsteda, eksperymenty brzmieniowe (pamiętny "St. Anger"), wojny z Napsterem i internetowymi piratami – to tylko te najgłośniejsze wydarzenia, które dotykały grupę na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Ale mimo tego wszystkiego, Metallica ani razu nie upadła, ciągle jest na szczycie, ściągając miliony fanów na koncerty i nadal piastując tron największego metalowego zespołu w po latach oczekiwań, w końcu powrócili także i z świeżą płytą. „Świeżą” nie tylko w sensie nowości, ale również w odniesieniu do brzmienia. Na dwupłytowym wydawnictwie "Hardwired… To Self-Destruct", Metallica brzmi jakby przeszła proces rewitalizacji, albo wypiła wodę ze źródła młodości. Cały album aż buzuje od energii, ciężaru i dynamiki. Słuchając "Hardwired… To Self-Destruct" jako całości można odnieść wrażenie, że płyta ta jest trochę jak podróż Metalliki przez całą ich muzyczną historię znaną z poprzednich płyt. Przy okazji grupa odmienia muzykę metalową przez prawie wszystkie przypadki. Są tu bowiem numery zahaczające o trash, speed, doom, czy heavy metal; nie brakuje też bardziej rockowych album Hardwired zaczyna się od kawalkady riffów i perkusyjnych uderzeń; jest mocny, surowy, szybki i konkretny (trwa raptem 3 minuty) – to prezent,z którego z pewnością ucieszą się fani lubujący się w klasycznym trash metalu rodem z "Kill 'Em All", bo najbardziej odnoszący się do początków działalności zespolu. Kolejny, Atlas, Rise!, mój ulubiony i najciekawszy od strony kompozycji kawałek na płycie, spokojnie mógłby znaleźć sie na legendarnym "Master of Puppets". Soczyste brzmienie riffów, kapitalna sekcja rytmiczna i znakomita solówka gitarowa Kirka Hammetta sprawiają, że bez wahania dołączam Atlas, Rise! do mojego prywatnego best of That We’re Dead z kolei to podróż do ery "Load" i "ReLoad". Hard rockowy trzon, oparty na świetnej rytmice, prostej ale jakże efektownej. Moth into Flame brzmi z kolei lepiej niż kawałki Iron Maiden z kilku ostatnich płyt – to w połowie heavy metal i przy okazji bodajże najbardziej melodyjny utwór na płycie. ManUNkind, znajdujący się na drugim krążku, jest natomiast chyba najbardziej rozbudowanym i progresywnym utworem – imponujący od strony kompozycji i z licznymi zmianami tempa oraz przepysznie tłustymi od ciężaru to była jazda! Naprawdę nie mam więcej pytań. "Hardwired… To Self-Destruct" nie rozczaruje żadnego fana ciężkich brzmień. Pomimo ponad 30 (!) lat na scenie Metallica jest obecnie w najlepszej formie od co najmniej dwóch dekad. To naprawdę niesamowite, że grupa z takim stażem jest w stanie znaleźć w sobie takie pokłady młodzieńczej energii i połączyć ją z bezcennym muzycznym doświadczeniem. I wypadkową tego jest właśnie "Hardwired… To Self-Destruct". Przemyślana, ale i nieokiełznana; genialnie wyprodukowana i fantastycznie brzmiąca, a jednocześnie mająca w sobie dzikość. Wokal Jamesa Hetfielda nie brzmiał jeszcze tak dobrze; soczyste solówki Hametta są ciekawe i porywajace (i jest ich pełno, co niezmiernie mnie cieszy).Choć Metallica dość długo kazała na to czekać, to tym razem szczerze wątpię by znaleźli się malkontenci, próbujący przekonać wszystkich, że Hetfield i spółka to banda stretryczałych metalowców, którzy nie mają nic do powiedzenia. Choć też, znając internety, wcale się w sumie nie zdziwię gdy takowi się jednak pojawią. Czytaj także:
Let’s take a look at Metallica’s then newest album as of this first writing Hardwired to Self-Destruct. It is a double album and this is the band’s first actual album in more than 7 years. The reason: Beyond Magnetic is an extended play album and not a full album. Those of you that have been following my writing journey probably remember
Dwa kompakty lub winyle, dwanaście utworów (w wersji podstawowej), prawie osiemdziesiąt minut muzyki. Prawdziwy kolos, chociaż… wychodzi jakieś półtora kawałka na rok, jeśli weźmiemy pod uwagę czas, jaki minął od premiery poprzedniego wydawnictwa zespołu. Bo ani EP-kę "Beyond Magnetic", ani tym bardziej "Lulu", kontrowersyjny efekt współpracy z Lou Reedem, trudno nazwać pełnoprawnymi albumami Metalliki. Takimi jak "Death Magnetic" z września 2008 roku. Czyli z wtedy, kiedy prezydentem Stanów Zjednoczonych był jeszcze… George W. Bush. Trochę się to czekanie dłużyło, to fakt, najważniejsze jednak, że nic się nie dłuży na "Hardwired… To Self-Destruct". A mogłoby, bo większość utworów trwa sześć i siedem minut. O ile poprzedni album był w założeniu mniej lub bardziej dosłownym powrotem do thrashowych źródeł zespołu z lat 80., na "Przewodniku po samo-destrukcji" (w bardzo wolnym tłumaczeniu, ale prawda, że fajnie brzmi?) Metallica wraca w pewien sposób do lat 90., czasów "Czarnego albumu", "Load" i "Reload". Nie oznacza to, że zapomniała o thrashu. Płytę spina klamrą króciutkim "Hardwired", przywołującym wspomnienie "Kill’em All", oraz siedmiominutowym "Spit out the Bone", brzmiącym jak daleki kuzyn "Damage Inc." czy "Dyers Eve". Tak szybko i brutalnie Metallica nie brzmiała od 1988 roku, a James Hetfield śpiewa tu z takim "zadziorem", że musiał chyba dorwać wehikuł czasu i sprowadzić do studia swoje 25-letnie "ja". Chociaż tak naprawdę niczego nie musiał, po prostu przypomniał sobie, że potrafi. By nie było… Całość nawiązuje, ale nie oznacza to, że cokolwiek kopiuje. Z tego względu, choć słychać na "Hardwired… To Self-Destruct" echa poprzednich płyt Metalliki, czuć się też świeżość, dzięki której nie brzmi to jak żaden inny jej album. Czuć, że nic nie jest tu wymuszone. Właściwie każdy z dwunastu utworów coś w sobie ma, nawet jeśli nie jest to zawsze odczuwalne przy pierwszym albo drugim podejściu. Niektóre z tych z drugiej płyty mogą początkowo sprawiać wrażenie pewnych "wypełniaczy" – nic bardziej mylnego, po prostu potrzebują kilku razy, by się w nie odpowiednio wgryźć. A potem można się złapać na tym, że trudno wyrzucić z głowy refreny "Confusion", "Here Comes Revenge" czy "Am I Savage". Albo niemal hardrockowego "Now That We’re Dead" z pierwszego dysku. Taki "Load" na turbodoładowaniu. Za to "Murder One", piękny hołd dla Lemmy’ego, ma w sobie fenomenalnie kołyszący "groove". Za sprawą prostych, ciężkich, ale wcale nie siermiężnych riffów. "Hardwired…" to płyta wielu klimatów. Usłyszymy tu i rasowy heavy metal, z nawiązaniami do Iron Maiden ("Atlas , Rise!") i emocjonującą półballadę ("Halo on Fire"), i kawałek dobrego melodyjnego thrashu ("Moth into Flame"), i jeden z najcięższych utworów, jakie Metallica kiedykolwiek nagrała – "Dream no More", odpowiedniku "Sad But True" i "The Thing That Should Not Be" AD 2016, jednocześnie nieprzypominającym niczego, co zespół do tej pory stworzył. Zwłaszcza w złowieszczym fragmencie "You turn to stone, Can’t look away, You turn to stone, Madness, they say, Cthulhu, awaken" – to oczywiście kolejne w dorobku grupy nawiązanie do bóstwa Cthulhu z mitologii Lovecrafta, ulubionego pisarza nieodżałowanego Cliffa Burtona. W nowych tekstach Hetfielda nie ma ani polityki, ani religii, są za to wściekłość, bunt i walka z demonami, nie tylko tymi wewnętrznymi ("Am I Savage"). Ale jest też pułapka celebryckiej sławy ("Moth into Flame") czy próba wejścia w umysł osoby cierpiącej na PTSD, czyli zespół stresu pourazowego ("Confusion"). Wiele z tych tekstów ma wydźwięk dość niejednoznaczny, dający szerokie pole do interpretacji, czuć jednak, że nie zostały one napisane na kolanie, a muzyk włożył w nie bardzo wiele wysiłku i emocji. Zresztą, to w ogóle wydaje się przede wszystkim płyta Jamesa Hetfielda – jest bohaterem niemal każdego utworu, każdego riffu, każdej śpiewanej przez siebie frazy - a śpiewa z siłą i pasją, do jakich przyzwyczaił nas w pierwszej dekadzie istnienia Metalliki. W wielu jego partiach wokalnych, choćby w "Atlas, Rise!" czy "Manukind", pojawiają się też zaskakujące rozwiązania harmoniczne. Na dodatek wszystkie utwory skomponował, z Larsem Ulrichem – wyjątkiem jest wspominany "Manunkind", w którym pomógł im basista Robert Trujillo. Łatwo rozpoznać, w którym fragmencie, za sprawą quasibarokowego basowego początku. Jeśli mowa o skojarzeniach, to takie sympatyczne nawiązanie do "My Friend of Mysery". Cieszy też dobra forma gitarzysty Kirka Hammetta – po raz pierwszy niczego nie skomponował, co rekompensuje sobie efektownymi i bardzo różnorodnymi solówkami, często kilkoma w jednym utworze. Lars Ulrich, często w ostatnich latach krytykowany za warsztat, również nie zaniża poziomu, a do tego wreszcie w pełni się zgrał z Trujillo. Niekiedy też przyjemnie urozmaica swoją grę, choćby tom-tomami w "Now That We’re Dead". A w "Spit out the Bone" dosłownie przechodzi sam siebie – koło szóstej minuty perkusja dosłownie rozstrzeliwuje słuchacza swoją intensywnością. Taki jednoosobowy pluton egzekucyjny. Trzeba też pochwalić produkcję Grega Fidelmana (oraz Hetfielda i Ulricha) - tak potężnie, czysto i selektywnie Metallica nie brzmiała od albumu "Garage Inc.", czyli od 1998 roku. Przepaść, jaka dzieli pod tym względem "Hardwired… To Self-Destruct" i "Death Magnetic" jest kolosalna. Poza tym, na nowej płycie więcej jest prostoty, a mniej kombinowania. Zapewne każdy wielbiciel Metalliki będzie miał tu swoje typy, jeśli chodzi o utwory mniej ulubione. A znajdzie się wielu takich, którzy w ogóle machną na tę płytę ręką albo nie będą ukrywać rozczarowania. Metallica to w końcu trochę takie "Gwiezdne wojny" muzyki metalowej – trudno zadowolić wszystkich. Być może "Hardwired…" brzmiałoby bardziej spójnie, gdyby wyciąć z niego "Here Comes Revenge" i "Am I Savage", ale zaraz odezwie się ktoś, dla kogo są to piosenki kluczowe. A może i rzeczywiście brakuje kompozycji instrumentalnej albo prawdziwej ballady. Tylko czy właśnie nie za powtarzanie pewnych formuł nie chcielibyśmy Metalliki najbardziej krytykować? To się wcale nie musiało udać, ale Metallica znów jest wielka. Właściwie zawsze była, czasem tylko za słabo nam o tym przypominała. Z jakiego powodu? To temat na osobną rozprawkę… Tu w każdym razie o żadnej słabości mowy nie ma. Słabo się jedynie robi na myśl, że na ciąg dalszy możemy poczekać kolejnych osiem lat. Płyta Metalliki w 2024 roku? Bardzo prosimy, może skoro ta jest dziesiąta, to tamta niech będzie przynajmniej dwunasta. PS. Warto zaopatrzyć się trzypłytową wersję "Deluxe", z nieco inną okładką. Tylko tam znajdziemy "Lords of Summer", utwór skomponowany w 2014 roku z myślą o trasie "By Request", teraz nagrany na nowo, skrócony i znacznie lepszy. Trafiły tam też znane z innych wydawnictw covery: Rainbow z okresu, kiedy śpiewał w zespole Ronnie James Dio ("Ronnie Rising Medley"), Deep Purple ("When a Blind Man Cries") i Iron Maiden ("Remember Tomorrow), a także kipiące fantastyczną energią nagrania koncertowe, zarejestrowane w tym roku na specjalnym minikoncercie z okazji premiery remasterowanych edycji "Kill’em All" i "Ride the Lighting". A na deser jeszcze koncertowa premiera singla "Hardwired". To tak naprawdę żaden bonus, to Metallikowa fiesta! (9/10)
To Self Destruct' with the Fractal Audio Axe FX In this video Jon demonstrates some Metallica rhythm guitar tonematches for the brand new album 'Hardwired
18 listopada, 2016 Kategoria: Metal Karol Otkała Zacznijmy dość nietypowo. Jeśli liczyliście na to, że "Hardwired... To Self-Destruct" będzie tak zwanym powrotem do korzeni czyli grania sprzed ponad 25 lat, to spokojnie odpuście sobie dalsze czytanie tego tekstu i słuchanie nowej Metalliki. Jeśli mieliście jakiekolwiek oczekiwania wobec ich nowego albumu - patrzcie wyżej. Jeżeli natomiast wychodzicie z założenia, że co ma być to będzie, możecie przejść dalej, ale na własną odpowiedzialność. Długo przyszło czekać fanom na nowy materiał legendy thrash metalu. Po drodze trafiały się przebąkiwania o tworzeniu następcy "Death Magnetic", ale przez długi czas nic z nich nie wychodziło. Ostatecznie stanęło na ośmiu latach. Jest to na tyle dużo czasu, że można przygotować naprawdę genialny materiał, który zmiecie konkurencję z powierzchni ziemi. Jednak z drugiej strony tak długi okres daje do myślenia, że coś może jednak nie być tak jak powinno. W momencie opublikowania tracklisty oraz informacji o czasie trwania albumu, fanom mogło zapalić się żółte światełko. 12 utworów podzielono na dwie płyty, mimo że całość nie trwa 80 minut zatem spokojnie zmieściłaby się na jednym krążku. Wątpliwości wzbudzał czas trwania poszczególnych utworów - tylko jeden poniżej 4 minut, reszta w okolicach 6 lub wyżej. Z automatu nasuwały się niezbyt miłe skojarzenia z dwoma poprzednimi albumami. Przed premierą rzucono na pożarcie fanom trzy utwory. Pierwszy z nich - tytułowy "Hardwired" faktycznie dawał nadzieję na powrót do rasowego thrashu. Utwór nie powala, na zespołowe klasyki z pewnością by się nie zmieścił, ale wstydu nie przynosi. Jest szybko, ciężko i agresywnie, dodatkowo z całkiem ciekawą solówką. Drażnić może fragment tekstu "we're so fucked, shit outta luck", który ktoś w Internecie bardzo trafnie podsumował cytatem z "Sound Of Muzak" Porcupine Tree - "The music of rebellion / Makes you want to rage / But it's made by millionaires / Who are nearly twice your age". Fakt - śmiesznie brzmi to w ustach ponad 50-letniego milionera ale można to jakoś przetrawić. Druga zapowiedź - "Moth Into Flame" szybko sprowadziła na ziemię marzenia fanów o rasowym thrashu. Utwór brzmi jak gdzieś zagubiony fragment nowych nagrań '98 z "Garage Inc.". Zdecydowanie mniej tu dynamiki i ciężaru, ale całość jest rozbudowana dzięki czemu specjalnie nie nudzi. Ale jednak ziarenko zwątpienia zostało zasiane. Zwłaszcza, że utwór trwa prawie 6 minut. Trzecim uderzeniem z "Hardwired..." miał być "Atlas, Rise!". W czasie jego pierwszego przesłuchania stwierdziłem, że Metallica to ekipa kawalarzy, którzy nagrali utwór dla jaj i drażnią się z fanami. Okazuje się, że jednak nie... "Atlas, Rise!" nagrany jest na serio a nawet umieszczono go na płycie zaraz po otwierającym całość tytułowym "Hardwired". Brzmi to jak chory pomysł a'la "zagrajmy coś jak Iron Maiden". Utwór jest do bólu banalny, schematyczny i oklepany. Co najgorsze - przy którymś przesłuchaniu wpada w ucho. Jednocześnie w bezczelny sposób odsłania dwie duże bolączki nowego albumu, które w przypadku poprzednich utworów nie były aż tak odczuwalne. Ale o nich za chwilę - w kontekście całości. Co by nie było - światełko ostrzegawcze zapaliło się po raz kolejny. Pozostało nam 9 z 12 utworów. Na plus wyróżnia się tu zamykający drugi krążek "Spit Out The Bone" - thrashowa petarda, której daleko do dawnych dokonań Mety, ale jednak sprawia, że na twarzy słuchacza pojawia się szeroki uśmiech. Problemem tego utworu jest to, że został umieszczony na końcu albumu i ciężko do niego dotrwać. Dlaczego? Ponieważ 8 pozostałych kawałków jest zwyczajnie nudna. Po przesłuchaniu całości można dojść do wniosku, że albumowe zapowiedzi wcale nie są tak złe jak się wcześniej wydawało. Ba! Wraz ze "Spit Out The Bone" wypadają świetnie na tle reszty. Tu pojawia się dodatkowy problem. "Hardwired", "Moth Into Flame" i "Atlas, Rise!" nie są w żaden sposób reprezentatywne dla albumu jako całości i mogą ukazywać słuchaczowi coś czego na reszcie krążka zwyczajnie nie usłyszy. Ta reszta to coś z pogranicza odrzutów z "Load" i "Reload" rozciągniętych do granic możliwości tym samym zabiegiem co dwa poprzednie albumy zespołu. "Hardwired..." jest bardzo nieszczęśliwie ułożony. W czterech pierwszych utworach znajdują się trzy zapowiedzi przedzielone "Now That We're Dead". Jedynym beneficjentem takiego rozplanowania jest właśnie ten utwór ponieważ łatwiej przez niego przebrnąć w oczekiwaniu na "Moth Into Flame". Po tym następuje ponad 45-minutowa męczarnia w oczekiwaniu na 7 minut osłody, która w żaden sposób nie jest w stanie zrekompensować tego co działo się wcześniej. Te trzy kwadranse podzielono na 7 utworów do bólu oklepanych, monotonnych, schematycznych, nudnych, prostackich i niepotrzebnie wydłużonych. Dodatkowo utrzymano je w średnim tempie zatem w pewnym momencie następuje kumulacja znużenia. Słuchanie ich w domu męczy, na koncerty również średnio się nadają - istnieje ryzyko, że w czasie odgrywania "Confusion" publiczność zaśnie. Kilka ciekawych momentów odnaleźć możemy w "Halo On Fire". I to by było na tyle. Powróćmy do dwóch bolączek "Hardwired...". Pierwszą jest bez wątpienia Lars Ulrich. Nie od dziś wiadomo, że nigdy nie był wielkim perkusistą, ale tutaj osiągnął szczyt marazmu. W szybkich utworach partie są ubogie ze względu na jego ograniczenia, w wolniejszych również jest wyjątkowo trywialnie i ubogo na tle konkurencji. Druga bolączka? Hetfield. Nie od dziś wiadomo, że nigdy nie był wielkim wokalistą, ale tutaj słychać to wybitnie wyraźnie. Najlepszym zobrazowaniem jego poziomu jest teledysk do "Atlas, Rise!", w którym James wygląda jakby śpiewał pod przymusem i od niechcenia. Tak właśnie brzmi na znacznej części "Hardwired...". Fragmentów emocjonalnych jest tu zwyczajnie mało. Na tle konkurencji wypada to ubogo. Trzecia bolączka? Po raz kolejny brzmienie. "Hardwired..." jest płaski, nie ma w nim mocy ani ciężaru. Porównanie nowej Mety i na przykłąd Testamentu jest jak ustawienie obok siebie jamnika i amstaffa. Niby i jedno i drugie to pies, ale jednak różnice widać już na pierwszy rzut oka. Zatem co z tym "Hardwired..."? W innym przypadku napisałbym, że jest dużym rozczarowaniem. Jednak w tej sytuacji nie miałem praktycznie żadnych oczekiwań. Pewnie duża część fanów miała podobnie. I tylko to nas ratuje. Nie oczekiwałem rewelacji i rewelacji nie dostałem. Otrzymałem natomiast produkt, który spokojnie mógłby nie powstać i świat muzyczny na pewno by na tym nie ucierpiał. Po wyrzuceniu kilku utworów (o pierwszeństwo biją się tu "Confusion" i "Here Comes Revenge") i dość poważnym przycięciu pozostałych, miałoby to szansę na obronę. W obecnej konwencji nie ma i wraz z "Super Colliderem" Megadeth może się bić o miano największego potworka thrashowej elity wydanego w XXI wieku. Chociaż trochę boli mnie to stwierdzenie, bo po odcięciu się od historii "Super Collider" słucha się całkiem przyjemnie, a "Hardwired..." nie. Na korzyść Megadeth działa dodatkowo fakt, że po chwilowym spadku formy nagrali udaną "Dystopię". Zatem Dave pewnie słucha "Hardwired..." i się śmieje. I nikt nie może mieć mu tego za złe, bo dzisiejsza Metallica to zespół, który w thrashowym świecie nie ma już kompletnie nic do zaoferowania. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat światło dzienne ujrzały nowe albumy takich ekip, jak Slayer, Anthrax, Overkill, Exodus, Testament, Death Angel czy wspomniany wyżej Megadeth. Każdy z tych albumów zostawia daleko w tyle to, co nagrała Metallica. Zatem "Hardwired..." starych fanów thrashu nie przekona, z fanami metalu jako takiego również może być problem ponieważ nowa "Meta" jest zwyczajnie miałka i słaba. Cała ta sytuacja od razu kojarzy mi się z naszym rodzimym Kultem - na koncertach bawimy się świetnie przy dźwiękach klasyków, ale w studiu robi się coraz większy dramat. Metallica milczała osiem lat. "Hardwired..." dowodzi, że mogła milczeć dłużej. Konkurencja nie śpi - metalowy świat się kręci i co jakiś czas słuchacze raczeni są świetnymi albumami. Nawet "stara gwardia" bez problemu udowadnia, że mimo upływu lat można grać na poziomie, z klasą i dawnym "pieprznięciem". Niestety w przypadku Metalliki nie można nawet powiedzieć, że ten kolos na glinianych nogach stoi w miejscu, bo "Hardwired..." jest dość dużym krokiem w tył. Dobrym podsumowaniem nowego albumu mogą być słowa mojego znajomego - "okładka jest tragiczna, także zawartość pewnie też będzie biedna". Niestety jest. Artysta: MetallicaTytuł: Hardwired... To Self-DestructWytwórnia: BlackenedRok wydania: 2016Gatunek: MetalCzas trwania: 77:26 Ocena muzyki Poprzedni Następny Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia gramofonów MoFi Electronics, pomyślałem, że jest to kolejna kolaboracja mająca przyciągnąć melomanów, którzy niekoniecznie znają się na sprzęcie stereo, a pod płaszczykiem ciekawego wzornictwa... Audiofile uwielbiają piękne, oryginalne i, niestety, zwykle bardzo kosztowne urządzenia służące do odtwarzania muzyki. Wykonane z niesamowitą precyzją gramofony, potężne wzmacniacze lampowe, ogromne kolumny, grube kable - to wszystko kojarzy... Ostatnie kilkanaście lat to czas bardzo dynamicznego rozwoju technologicznego w branży muzycznej. Czy ktoś na przełomie wieków pomyślałby, że jego niezawodny sprzęt audio za niedługo będzie musiał być mocno wsparty...
To Self Destruct, depicts the bust of each and every member, who can be seen exhibiting impassioned, ferocious, malice-filled expressions. Those of you grey enough in the temples will recall those very same expressions staring back at you from the inside of your high-school locker, ripped straight from the center of your favorite glossy metal
Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! Artiest: Metallica • Ook uitgevoerd door: Igor Kuljić titel nummer: Hardwired •Album: Hardwired...To Self-Destruct (2016) Vertalingen: Deens, Frans •Vertalingen van covers: Servisch ✕ Nederlands vertalingNederlands/Engels A A Verbonden [Strofe 1] In de naam van de wanhoop In de naam van de ellendige pijn In de naam van de Schepping Die gek geworden is[Refrein] We zijn zo gedoemd Verdomme, we hebben geen geluk meer Verbonden met de zelfvernietiging[Strofe 2] Op weg naar paranoia Op de scheve grenslijn Op weg naar een grote vernietiger Ontwerp der doem[Refrein] We zijn zo gedoemd Verdomme, we hebben geen geluk meer Verbonden met de zelfvernietiging[Strofe 3] Er was een brandende planeet Er was een vlam Er was een terugkerende angst Allemaal voor niets Voel je dat de hoop vervaagt? Begrijp je? Voel je dat het eindigt? Uiteindelijk[Refrein] We zijn zo gedoemd Verdomme, we hebben geen geluk meer Verbonden met de zelfvernietiging Verbonden met de zelfvernietiging Zelfvernietiging Zelfvernietiging Zelfvernietiging Geplaatst om te voldoen aan het verzoek van xAndrex. Hardwired ✕ Plaats nieuwe vertaling Vraag een vertaling aan Vertalingen van "Hardwired" Wil je alsjeblieft "Hardwired" vertalen? Collecties met "Hardwired" Music Tales Read about music throughout history
METALLICA HARDWIREDTO SELF-DESTRUCT Released on November 18, 2016 (Blackened Recordings) Review: Metallica -- The name alone evokes different feelings for every metal head. Nostalgia. Anger. Love. Disappointment. Longing. It doesn't matter what kind of album they decide to release; even a Dixie Chicks loving housewife will have an opinion about it. There has already been months of social
Podobne albumy Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Czwartek 27 Styczeń 2022 2 Piątek 28 Styczeń 2022 1 Sobota 29 Styczeń 2022 0 Niedziela 30 Styczeń 2022 0 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 0 Wtorek 1 Luty 2022 1 Środa 2 Luty 2022 0 Czwartek 3 Luty 2022 0 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 0 Wtorek 8 Luty 2022 1 Środa 9 Luty 2022 1 Czwartek 10 Luty 2022 1 Piątek 11 Luty 2022 1 Sobota 12 Luty 2022 0 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 0 Wtorek 15 Luty 2022 1 Środa 16 Luty 2022 0 Czwartek 17 Luty 2022 0 Piątek 18 Luty 2022 0 Sobota 19 Luty 2022 2 Niedziela 20 Luty 2022 0 Poniedziałek 21 Luty 2022 1 Wtorek 22 Luty 2022 2 Środa 23 Luty 2022 1 Czwartek 24 Luty 2022 0 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 0 Niedziela 27 Luty 2022 1 Poniedziałek 28 Luty 2022 0 Wtorek 1 Marzec 2022 0 Środa 2 Marzec 2022 0 Czwartek 3 Marzec 2022 0 Piątek 4 Marzec 2022 1 Sobota 5 Marzec 2022 0 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 0 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 1 Czwartek 10 Marzec 2022 0 Piątek 11 Marzec 2022 0 Sobota 12 Marzec 2022 0 Niedziela 13 Marzec 2022 1 Poniedziałek 14 Marzec 2022 0 Wtorek 15 Marzec 2022 1 Środa 16 Marzec 2022 0 Czwartek 17 Marzec 2022 1 Piątek 18 Marzec 2022 0 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 0 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 0 Środa 23 Marzec 2022 0 Czwartek 24 Marzec 2022 0 Piątek 25 Marzec 2022 0 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 0 Poniedziałek 28 Marzec 2022 1 Wtorek 29 Marzec 2022 0 Środa 30 Marzec 2022 1 Czwartek 31 Marzec 2022 1 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 0 Niedziela 3 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 0 Wtorek 5 Kwiecień 2022 0 Środa 6 Kwiecień 2022 1 Czwartek 7 Kwiecień 2022 1 Piątek 8 Kwiecień 2022 1 Sobota 9 Kwiecień 2022 0 Niedziela 10 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 1 Wtorek 12 Kwiecień 2022 0 Środa 13 Kwiecień 2022 1 Czwartek 14 Kwiecień 2022 0 Piątek 15 Kwiecień 2022 1 Sobota 16 Kwiecień 2022 0 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 1 Wtorek 19 Kwiecień 2022 0 Środa 20 Kwiecień 2022 0 Czwartek 21 Kwiecień 2022 1 Piątek 22 Kwiecień 2022 0 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 0 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 1 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 0 Niedziela 1 Maj 2022 1 Poniedziałek 2 Maj 2022 2 Wtorek 3 Maj 2022 1 Środa 4 Maj 2022 1 Czwartek 5 Maj 2022 1 Piątek 6 Maj 2022 0 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 0 Poniedziałek 9 Maj 2022 0 Wtorek 10 Maj 2022 0 Środa 11 Maj 2022 0 Czwartek 12 Maj 2022 0 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 1 Poniedziałek 16 Maj 2022 1 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 2 Czwartek 19 Maj 2022 1 Piątek 20 Maj 2022 0 Sobota 21 Maj 2022 0 Niedziela 22 Maj 2022 0 Poniedziałek 23 Maj 2022 0 Wtorek 24 Maj 2022 0 Środa 25 Maj 2022 0 Czwartek 26 Maj 2022 1 Piątek 27 Maj 2022 0 Sobota 28 Maj 2022 0 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 0 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 0 Piątek 3 Czerwiec 2022 0 Sobota 4 Czerwiec 2022 0 Niedziela 5 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 0 Wtorek 7 Czerwiec 2022 0 Środa 8 Czerwiec 2022 1 Czwartek 9 Czerwiec 2022 0 Piątek 10 Czerwiec 2022 0 Sobota 11 Czerwiec 2022 0 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 1 Wtorek 14 Czerwiec 2022 1 Środa 15 Czerwiec 2022 0 Czwartek 16 Czerwiec 2022 0 Piątek 17 Czerwiec 2022 0 Sobota 18 Czerwiec 2022 1 Niedziela 19 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 1 Środa 22 Czerwiec 2022 0 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 1 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 0 Wtorek 28 Czerwiec 2022 0 Środa 29 Czerwiec 2022 1 Czwartek 30 Czerwiec 2022 0 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 0 Niedziela 3 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 0 Wtorek 5 Lipiec 2022 1 Środa 6 Lipiec 2022 1 Czwartek 7 Lipiec 2022 0 Piątek 8 Lipiec 2022 0 Sobota 9 Lipiec 2022 0 Niedziela 10 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 0 Wtorek 12 Lipiec 2022 1 Środa 13 Lipiec 2022 0 Czwartek 14 Lipiec 2022 0 Piątek 15 Lipiec 2022 0 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 0 Wtorek 19 Lipiec 2022 0 Środa 20 Lipiec 2022 1 Czwartek 21 Lipiec 2022 0 Piątek 22 Lipiec 2022 0 Sobota 23 Lipiec 2022 0 Niedziela 24 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 0 Wtorek 26 Lipiec 2022 0 Środa 27 Lipiec 2022 0 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Metallica 3 469 094 słuchaczy Powiązane tagi Metallica jest metalowym (dawniej thrash metalowym) zespołem założonym w Los Angeles (USA) w 1981 roku przez Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha. Grupa jest uważana za najlepszy i najbardziej wpływowy zespół thrash metalowy lat 80. oraz najbardziej innowacyjny zespół metalowy drugiej połowy lat 80. i lat 90. Wraz z Megadeth, Anthrax i Slayerem zaliczana jest do wielkiej czwórki thrash metalu. Dzięki pierwszemu albumowi Metalliki o nazwie Kill 'em All grupa została uznana za twórcę nowego stylu - thrash metalu. W 1984 zespół wydał płytę Ride The Lightning, a w 1986 Master … dowiedz się więcej Metallica jest metalowym (dawniej thrash metalowym) zespołem założonym w Los Angeles (USA) w 1981 roku przez Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha. Grupa jest uważana za najlepszy i naj… dowiedz się więcej Metallica jest metalowym (dawniej thrash metalowym) zespołem założonym w Los Angeles (USA) w 1981 roku przez Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha. Grupa jest uważana za najlepszy i najbardziej wpływowy zespół thrash metalowy lat 8… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców Aktualności API Calls
Dave Mustaine, who was the original lead guitarist of METALLICA, was asked by TeamRock to review the band's new album, "Hardwired…. To Self-Destruct". He said: "I've always been able to
About “Hardwired... to Self-Destruct” Hardwired…to Self-Destruct is the tenth studio album by American heavy metal band Metallica, released on November 18, 2016. Released eight years after Death Magnetic (2008), marking the longest gap between two studio albums in the band’s career, it is a double album, and Metallica’s first to be released via their independent record label, Blackened Recordings.
. 455 270 125 84 9 251 149 303
hardwired to self destruct tekst